"Nie będę się dalej rozpędzał w swoich marzeniach". Wiceszef MSZ "trzyma kciuki"
Joe Biden zrezygnował z ubiegania się o kolejną kadencję na stanowisku prezydenta USA. Zastąpi go najprawdopodobniej Kamala Harris.
Komentując w Radio ZET szanse wiceprezydent USA w starciu wyborczym z Donaldem Trumpem, wiceminister spraw zagranicznych Andrzej Szejna ocenił, że jej wygrana jest bardzo prawdopodobna. – Szanse są bardzo wyrównane – zaznaczył.
– Byłoby to wydarzenie bez precedensu. W historii mieliśmy sytuacje, kiedy kobiety były prezydentkami, natomiast w USA byłby to przełom – powiedział Szejna, przypominając nieudaną próbę Hilary Clinton w 2016 roku.
Kamala Harris prezydentem? Wiceszef MSZ: Trzymam kciuki
Wiceminister spraw zagranicznych oznajmił, że trzyma kciuki za zwycięstwo kobiety, bo jest człowiekiem lewicy. – Uważam, że jest czas, by kobiety przejmowały stery rządów, żeby nie było takich sytuacji, że skoro to jest kobieta, to ona będzie słabsza. Nie, kobiety są wielokrotnie silniejsze intelektualnie i w sensie charakterologicznym, a w ogóle postawiłbym znak równości – kontynuował.
– Gdybym był w USA, wiedziałbym na kogo głosować, ale jestem wyborcą w Polsce, wiceministrem spraw zagranicznych i nie będę się dalej rozpędzał w swoich marzeniach – skonstatował.
Sprawa Szatkowskiego
Innym wątkiem rozmowy był spór Donalda Tuska z Tomaszem Szatkowskim. Zapytany przez prowadzącą Beatę Lubecką o sprawę zarzutów premiera do ambasadora Tomasza Szatkowskiego, wyraził opinię, że nie są to rzeczy błahe ani nieprawdziwe. – Jako minister mam dostęp do pewnych rzeczy, tak jak premier, który już wszystko w tej sprawie powiedział – powiedział Szejna.
– Wiem, że zarzuty jakie premier Donald Tusk stawiał ambasadorowi Tomaszowi Szatkowskiemu znajdują niestety potwierdzenie. Premier nie rzucałby takich słów na wiatr. Proszę mi zaufać – powiedział.